Podaruję światu…

Bo ja nie jestem genialna. Nie przede mną będą pochylać głowę, nie ja was na księżyc poślę po lepsze życie, nie ja będę tępić komórki rakowe szybko i skutecznie, nie do mnie z problemami współczesnego świata, niewiele mogę i niewiele będę mogła, nie sprowadzę tu ani spokoju ani rewolucji. Na mnie nie liczcie, nie jestem do tego stworzona, nie mam prężnego umysłu ani silnej woli, by zmieniać. nie mam mocy sprawczej. Nie podaruję światu rzeczy wielkich.

Dam natomiast kilka prostych rzeczy od serca.

Dam światu moją wiarę w ludzi, rozdaj pełnymi garściami z całej jej olbrzymiej obfitości. Spośród kilku cech charakteru, które cienię w sobie bardzo, czasem ja jedyna, bo tak się ciężkie wydają, tak nieznośne, jak kula u nogi, ale ja je lubię i nie oddam, lubię swoją wyrozumiałość, cierpliwość, naiwność. To trudne do powiedzenia, bo na co dzień to ja serce mam ze styropianu i mało co mnie wzrusza, nie reaguję emocjonalnie, okazuję radość, ale w obliczu smutków noszę na twarzy żelazną maskę i milczę. Nie płaczę. Ale zawsze ostatecznie wychodzę na tą co broni. Bo ja zawsze próbuję i czasem aż mi z tym źle i niewygodnie, gdy widzę, że innych gryzie, że nie biorę ich strony, że znowu, że taka ze mnie opiekunka uciśnionych, cholera jasna. Ale ja rzadko stawiam się po czyjejś stronie tak naprawdę. Wiecie, nie lubię skazywać się na odsprzedanie duszy w imię sympatii, cenię sobie sprawiedliwość i nienawidzę patrzenia płytko, reaguję alergicznie na stereotypy, to wszystko. Tak sobie myślę, że o to chodzi, być może czasem bywam naiwna, być może, ale mnie to nie przeszkadza, sądzę, że o wiele lepiej dawać szansę na zrobienie drugiego dobrego wrażenia niż pięciotysięczną, bo to musi być coś i może coś się zmieni. Idealistką jestem, może, nie czuję się w tym źle, jeszcze nie, chcę ze swojej strony ofiarować ludziom trochę zaufania i to, że nie będę na nich patrzeć z góry i to mi daje spokój sumienia, że nie krytykuję i że staram się rozumieć. A ja lubię jak mi na sercu lekko, nie znoszę się męczyć. Chociaż czasem, czasem chce się być tym okrutnym, czasem żałuję, że nie urodziłam się sadystycznym ścierwem i nie mam wywalone, to by było łatwiejsze, ale teraz, teraz gdy jestem kim jestem staram się na każdym kroku dostrzegać u siebie cudze słabości, widzicie, kiedy pozna się własne demony, o wiele łatwiej widzieć człowieka w człowieku, o wiele łatwiej nabrać pokory, tym się mogę podzielić, że nigdy nie będę pluć na was jadem jako ta lepsza, że zawsze będę ufać, że choć mamy różne słabości i różne lęki, jesteśmy tym samym, a my wszyscy prędzej czy później będziemy tarzać się we własnych błędach.

Dam światu swój szacunek. Ile będzie go potrzeba. To nie jest towar, który powinno się dzielić ostrożnie, którego można sobie żałować, tego się nie chowa na czarną godzinę, szacunek ma sens na bieżąco pożytkowany. Obiecuję, że nie musisz być kaleką, nie potrzebujesz miliona zmarszczek ani pary jajników, ani odznaki weterana wojennego, nie potrzebujesz specjalnego stanowiska. Dawno przestałam dzielić na ważnych i ważniejszych. Dawno przestałam uwzględniać wyjątkowości. Nie do każdego pałam niepohamowaną sympatią. Ale o uprzejmość, sprawiedliwość i godne traktowanie możesz upominać się zawsze. Nie będę stawiać granic, narysuj je sam.

Dam światu moją obojętność. I to nie tak, że mnie nic nie obchodzi, mój kuzyn kilka razy dziennie powtarza, że ma w dupie i że po nim to spływa, mnie taka postawa razi i drażni, nie zamierzam jej reprezentować, sądzę, że nie wolno wszystkiego olewać. Nie, gdy się żyje wśród ludzi, to nigdy nie kończy się dobrze. Ofiarować mogę od siebie natomiast obojętność na rzeczy drobne, na rzeczy nieistotne, ja wiem, ja gadam jak skończona romantyczka, ale po rodzicach to mam, że ciągle próbuję sięgać nieba i się ledwie ziemi trzymam. Pozwolę ci być dziwnym człowiekiem, póki nikomu nie robisz krzywdy ani słowem, ani bronią, ani ignorancją. Pozwolę ci czuć się swobodnie z tym kim będziesz, ja wiem, to wiele nie da, ale jeśli chcesz, zawsze możesz przyjść tutaj i przebrać się za samego siebie. Zdaję sobie sprawę, że zabrzmię banalnie i że nikt mi nie uwierzy, ale ja twój wygląd mam naprawdę w głębokim poważaniu, bo ja ślepa jestem i rozkojarzona i takie szczegóły umykają mi nagminnie, jeszcze o tym wspomnę. Mam gdzieś, że przeklinasz i że palisz papierosy. Mam gdzieś, że nie jesteś dziewicą od trzynastego roku życia, że nie golisz włosów na nogach, że opowiadasz mi o rzeczach, w które nie potrafię wierzyć, że wybuchasz złością, że nie radzisz sobie sam ze sobą, że nie podoba ci się kim jestem i że to wszystko piszę, mam gdzieś, że uważają cię za chorego, ale ty nie wierzysz, że jesteś jedyny w swoim rodzaju i że idziesz z prądem, mam gdzieś, że się ze mną nie zgadzasz, to naprawdę nie ma dużego znaczenia. Nie jestem idealna i nie będę oczekiwać tego od ciebie, możesz na mnie liczyć, że nie będę patrzeć ci na ręce i mówić po kątach, że nie będziesz płakać, bo mnie się zachce patrzeć jak ci przykro, nie, nie chcę tego. Możesz się sam sobą brzydzić, ja nie będę, nie mnie oceniać, nie jestem bozią i za bardzo mam wątpliwości, że nigdy się nie zmienię.

Dam światu swoją uczciwość. Ja wiem, dzisiaj nie można, dzisiaj trzeba zagryzać żywcem, bo inaczej nie dam rady. Dzisiaj trzeba podrzynać gardła i noże w plecy wbijać, trzeba pobrudzić sobie ręce, by nie skończyć na śmietniku. Może. Ja jeszcze za młoda jestem, by nie być naiwna, ale teraz, teraz chcę być uczciwa. Chcę grać fair i na tym mi zależy, to nie aż takie wyrzeczenie, inaczej czułabym się ze sobą źle.

Dam światu swoją refleksję i to co z niej wyniknie. Bo widzicie, ja myślę bardzo dużo i nie twierdzę, że to lepiej, ja zastanawiam się ciągle i ciągle to mój nałóg, to moja pasja, to mnie pożera każdego dnia, strumień myśli przelewający się przez głowę, wyciekający wszędzie w okół, niedający mi usnąć, dlatego lubię samotność, że gdy w mojej głowie tak wiele się dzieje, nie muszę nadążać za wszystkim co na zewnątrz. To moja obsesja, ciągłego udoskonalania swojej osoby, nie wiem, czy w dobrym kierunku idę, nigdy się nie dowiem, nie stawiam granic moralności i unikam krytyki, poruszam się w stronę, którą czuję, być może zupełnie niesłusznie, ale tak mi dobrze, dzięki temu trwam w przekonaniu, że jestem dobrym człowiekiem, to bardzo budujące, gdy stawiasz to sobie za cel nadrzędny. Każdego dnia próbuję być dla siebie i dla świata lepsza, ja niewiele robię prywatnie, ja jestem raczej nudna i raczej leniwa, absolutnie mnie to nie boli, być może mogłabym działać bardziej i mocniej, ale nie chcę. Pochłania mnie rozwój wewnętrzny, pochłania duchowość, uczuciowość i kształtowanie światopoglądu, pochłaniają próby spoglądania na świat wciąż w inny sposób. Dam od siebie to, że będę dalej próbować być dla was lepsza, że postaram się nigdy nie utknąć w miejscu, myśląc, że nie mogę być kimś więcej. Nie pozwolę, by świat przede mną uciekł, żebym została w cieniu. Chcę wciąż widzieć was w pełnym spektrum barw.

Resztę drobnostek ofiaruję pojedynczym osobom. Miłość. Czas. Rozmowę.

To tyle ile teraz mogę zaoferować ludzkości. Kolonizujcie obce planety na własną rękę. Enjoy.

(wpis lekko naćpany, bo pisany w nocy, ale tym razem wyrobiłam się w porę, tylko internet mi uciekł)

4 myśli w temacie “Podaruję światu…

  1. Monika Dudzik

    Masz bardzo dużo temu światu do zaoferowania. Według mnie postawa „mam wyjebane” to jest dzisiaj jakaś choroba cywilizacyjna. Jak strasznie się cieszę, że są jeszcze wrażliwe dusze na tym padole.

    Polubienie

Dodaj komentarz